Carpathia – Connecting Cultures
…czyli krótka historia o tym, jak połączyły nas Karpaty

Nic tak nie łączy ludzi jak pasja. Nieważne, czy kochasz tańczyć, zbierać znaczki czy biegać – jeśli spotkasz na swojej drodze osoby, które uwielbiają robić to samo – na pewno się dogadacie. Bo wspólne hobby spaja jak magnes: działa ponad podziałami, łączy mimo różnic, przełamuje codzienną rutynę. Najważniejsze to znaleźć wspólną przestrzeń, a nić porozumienia pojawi się sama.

Karpaty to jeden z najbardziej rozległych łańcuchów górskich świata, który ciągnie się łukiem przez terytorium aż ośmiu państw środkowej Europy. Specyfika tego obszaru opiera się na jego niezwykłym zróżnicowaniu – geograficznym, krajobrazowym, ale także kulturowym. Przodkowie zamieszkujący poszczególne części Karpat, odcięci od reszty świata rzekami i pasmami górskimi, kultywowali obrzędy i obyczaje, które z biegiem czasu zaczęły określać ich odrębną tożsamość. I choć miejscowe grupy etniczne różniły się od siebie – w zakresie tańca, ubioru, muzyki, potraw czy nawet przynależności narodowej – to Karpaty były ich wspólną kolebką. Były i nadal są też elementem, który łączy je ponad podziałami politycznymi.

Projekt „Carpathia – Connecting Cultures” powstał właśnie po to, żeby te połączenia odnaleźć. W tym celu do małej miejscowości położonej nieopodal Zakopanego, Murzasichle, przyjechały dwie grupy ludzi: Polacy, tancerze z projektu „Woda na Młyn” z Warszawy oraz Ukraińcy, studenci należący do grupy „Cheremosh” działającej przy Uniwersytecie Lwowskim. Dwa narody, dwa języki, dwie kultury. Przebywając ze sobą niemal 24 godziny na dobę, mieliśmy zaledwie tydzień, żeby się nawzajem poznać i ocenić, czy rzeczywiście nasze kultury mają ze sobą coś wspólnego.

PO PIERWSZE: POZNAJMY SIĘ!
Początki, jak to początki, były nieśmiałe – spojrzenia, uśmiechy, niepewne „cześć” rzucone na korytarzu. Ukradkowymi spojrzeniami próbowaliśmy wybadać, czy uda nam się złapać ze sobą kontakt. Udało się i to bardzo szybko! Lody zostały przełamane już pierwszego wieczoru, w trakcie muzyczno-ruchowych gier integracyjnych. Trzy minuty – dokładnie tyle zajęło nam poznanie swoich imion, a było nas przecież ponad 40. Bardzo szybko okazało się też, że bariera językowa nie stanowi dla nas żadnego problemu; Ukraińcy mówili po ukraińsku, Polacy po polsku – i wszyscy doskonale się rozumieli. Uczyliśmy się nawzajem słów, poznając ich znaczenie i wymowę, nie kryjąc zaskoczenia jak wiele podobnych sformułowań używamy na co dzień.

 

Jako, że wspólnym dla obu grup językiem był taniec, to na nim opierała się główna zabawa integracyjna pierwszego spotkania. Podzieleni na cztery polsko-ukraińskie podgrupy, mieliśmy za zadanie ruchem ciała przedstawić słowo „Karpaty”. Powstało kilka wariacji, co ciekawe – większość tańczona na kole, twarzami do siebie, z elementami, w których uczestnicy brali się za ręce; integracja przebiegała więc podświadomie i zupełnie naturalnie. Improwizacje taneczne grup, w których przeważał pierwiastek damski były bardzo zwiewne i delikatne, natomiast grupy „męskie” w swoich elementach podkreślały siłę i zdecydowanie. Zainspirowani efektem zabawy, postanowiliśmy w kolejnych dniach bliżej przyjrzeć się rolom obu płci w naszych kulturach  – i w naszych tańcach.

TANGO GÓRALSKIE Z NUTĄ ZAKOPIAŃSKĄ
Biorąc pod uwagę zainteresowania wszystkich uczestników, warsztaty taneczne były jednym z najbardziej wyczekiwanych elementów projektu. Skupialiśmy się głównie na elementach pochodzących z różnych regionów Karpat: Orawy, Spisza i Pienin

ze strony polskiej oraz na tradycyjnych krokach ukraińskich tańców huculskich.  Prowadzący dbali o to, żeby pary były „wymieszane” – po pierwsze, dawało to możliwość lepszego poznania się, po drugie – prezentujący różne techniki tancerze musieli sobie bardziej zaufać.

Postanowiliśmy wykorzystać fakt, że na naszym projekcie pojawili się tancerze z dwóch różnych zespołów – mówi Maciej Jankowski, prezes Stowarzyszenia „Passionfruits”, organizacji koordynującej projekt „Carpathia – Connecting Cultures” – Obie grupy prezentują zupełnie odmienne techniki i style tańca. „Woda na Młyn” to grupa, tworząca stylizacje na pograniczu folkloru i współczesności; szukając nowych kontekstów scenicznych dla tańca ludowego, często sięgająca po teatralne środki wyrazu. Grupa Cheremosh skupia się natomiast na tradycyjnym odzwierciedleniu folkloru z zachodniej części Karpat. Pomyśleliśmy, że łącząc nasze umiejętności stworzymy coś naprawdę ciekawego” – dodaje.

W zajęcia wplecione były również dyskusje, które miały na celu zwrócenie uwagi na rolę płci w tańcu. Już po pierwszym dniu warsztatów dało się zauważyć pewne cechy wspólne dla tancerzy obu zespołów: dominującą postawę mężczyzny, który prowadził, nadawał kierunek i impuls do ruchu pary oraz „ozdobny” charakter partnerek, które miały się wdzięczyć, uśmiechać i poddawać prowadzeniu partnera. Jak trudnym zadaniem jest odgrywanie swoich „ról” w parze przekonali się uczestnicy eksperymentu polegającego na tańczeniu kujawiaka w ciemnościach. Oczy partnerek zasłonięte były chustami – nie wiedziały więc, że partner z którym zaczynały układ nie będzie tym, z którym go zakończą. W połowie układu partnerzy zamienili się, nie dając po sobie tego poznać. Jakie były reakcje Pań?

Już po chwili zorientowałam się, że tańczę z innym chłopakiem. Inaczej pachniał, inaczej oddychał” – mówi jedna z nich – „Z moim początkowym partnerem znałam się tak dobrze, że totalnie poddałam się jego prowadzeniu. W pewnym momencie poczułam zmianę – jego kroki stały się niepewne, zaczęliśmy się zderzać. Poczułam dyskomfort i automatycznie się spięłam” – dodaje inna. „Kobiety mają tendencje do tego, że gdy nie są pewnie prowadzone, same zaczynają prowadzić. Wtedy role w parze odwracają się i prędzej czy później para się pomyli. No i wygląda to groteskowo, gdy dziewczyna ustawia w tańcu chłopaka” – komentuje eksperyment Mariusz Żwierko.

STYLOWY GÓRAL, WSPÓŁCZESNA HUCUŁKA
Czy strój ludowy może być modny? Okazuje się, że tak! I nie mam tu na myśli kiczowatych akcesoriów rodem ze straganów, ale autentyczne, tradycyjne ubrania, w których wieki temu przechadzali się nasi przodkowie. Kolejne zadanie projektu „Carpathia – Connecting Cultures” wymagało od nas pomysłowości, kreatywności i spojrzenia na modę z „przymrużeniem oka”. Zebraliśmy się na sali, w której porozkładane były kolorowe materiały, wstążki i kwiaty oraz stroje ludowe pochodzące z różnych regionów Karpat. Każdy uczestnik miał stworzyć współczesną stylizację z wykorzystaniem tradycyjnego elementu stroju – mogły to być spodnie, koszula, kapelusz, wianek…najważniejsze było to, żeby wyglądać modnie i folkowo – ale nie obciachowo. W ruch poszły agrafki i nożyczki, i już po kilku kwadransach mogliśmy zobaczyć efekty naszej pracy: góralskie kapelusze z kwietnymi „aureolami”, podhalańskie parzenice połączone z dżinsowymi koszulami, chusty wplecione we włosy jak korony…każdy podszedł do zadania z niezwykłą pomysłowością i zapałem, starając się zadbać o najdrobniejszy szczegół swojego stroju.

Finałem kreatywnego wieczoru był prawdziwy pokaz mody oraz profesjonalna sesja zdjęciowa utrwalająca najciekawsze stylizacje. W folkowych strojach zaprezentowaliśmy się raz jeszcze, organizując pokaz dla uczniów w pobliskiej szkole. Uwaga, z jaką obserwowali nas nastolatkowie zaskoczyła samych nauczycieli. „Wszystkie stylizacje są piękne, wyjątkowe – mówi pani Dyrektor – myślę, że zainspirowaliście naszą młodzież do tego, by częściej  sięgać po elementy tradycyjnych strojów ludowych i śmielej łączyć je z ubraniami, które noszą na co dzień”.

Efekty sesji zdjęciowej będzie można zobaczyć już 22-go listopada 2016 roku, podczas wystawy w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Będzie na czym zawiesić oko!

AKCENTY REGIONALNE
Kto mógłby lepiej opowiedzieć nam o historii Tatr oraz miejscowości, w której mieszkaliśmy, niż góral z dziada pradziada, którego rodzina mieszkała na tym terenie od końca XIX wieku? Spotkanie odbyło się w góralskiej chacie, a góral – ubrany w tradycyjny strój podhalański – opowiadał gwarą o pasterzach, góralskich strojach i oscypkach. Nie obyło się też bez przyśpiewek i sprośnych kawałów; wychodząc z chaty wszyscy wiedzieli, że według górali idealna kobieta miała być na tyle szeroka, żeby zimą dawać ciepło, a latem cień 🙂

Kolejnym regionalnym akcentem było spotkanie z miejscowym zespołem ludowym „Młode Bartusie”. Grupa taneczna skupiająca młodzież w wieku gimnazjalnym zaskoczyła nas otwartością i energią. Podczas wspólnych warsztatów, my nauczyliśmy ich elementów tańców huculskich, poznanych w ciągu ostatnich dni, natomiast oni pokazali nam jak śpiewa się po góralsku. Spytani o to, czy zauważyli jakieś elementy wspólne między polskimi a ukraińskimi tańcami ludowymi powiedzieli „w tańcach ukraińskich, jak i w góralskich, chłopaki mają swoje popisy przed partnerką. Tak to już chyba jest w naszej kulturze, że chłop chce się przypodobać babie” – śmieli się. Na koniec spotkania prowadzący warsztaty Igor Savytskyy podziękował zebranym za wspólną zabawę: „bardzo się cieszę, że jesteście dziś tutaj z nami. Cieszę się, że tańczycie tańce ludowe i mam nadzieję, że się tego nie wstydzicie. Pamiętajcie, że to wymaga niezwykłych umiejętności i zapału do pracy. Tancerz ludowy to nie brzmi śmiesznie – to brzmi dumnie”.

Po tanecznym popołudniu trzeba było uzupełnić spalone kalorie, dlatego na wieczór zaplanowaliśmy wspólne gotowanie. Przygotowaliśmy dania, które obie grupy uznały za nasze „chluby narodowe”: pierogi w trzech smakach (ze słodkim serem, z soczewicą i „ukraińskie” powszechnie zwane ruskimi), barszcz ukraiński i kremową karpatkę. Trzy godziny gotowania przez ponad 40 osób przełożyło się na 10 litrów barszczu, 500 pierogów i ogromną blachę ciasta. Pochłonięcie takiej ilości jedzenia zajęło nam zdecydowanie mniej czasu niż jego przygotowanie – podobno nie ocalał ani jeden pieróg 🙂

POŁĄCZYŁA NAS PASJA
Wypełniony najróżniejszymi aktywnościami tydzień minął nam bardzo szybko. Ostatniego dnia zebraliśmy efekty naszej tanecznej pracy w całość, tworząc polsko-ukraiński układ inspirowany Karpatami. Był on połączeniem tańca kreatywnego – ruchowych „wariacji na temat” Karpat oraz elementów tańców huculskich. „Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy, by zatańczyć to, co wspólnie stworzyliśmy. Mam też nadzieję, że nastąpi to niedługo” – powiedział na koniec Mariusz. Po warsztatach wypowiedział się też drugi lider, Rostyslav: „Bardzo Wam wszystkim dziękuję za cudowną współpracę i rodzinną atmosferę, która panowała w trakcie naszych wspólnych działań. Nie spodziewałem się, że między naszymi zespołami nawiąże się taki kontakt. Dużo się od siebie nauczyliśmy i dzięki temu będziemy mogli wykorzystać tę wiedzę w przyszłości. Miałem przyjemność pracować z naprawdę zdolną grupą”.

W finałowy wieczór czekała nas tradycyjna impreza góralska z tancerzami i muzykami regionalnego zespołu „Ciupaga” (ich debiut telewizyjny mogliśmy oglądać w tegorocznej edycji „Mam Talent”). Po krótkim koncercie zaczęło się istnie ludowe jam session; zabawa trwała prawie do rana – nie chcieliśmy, by wieczór się skończył, bo były to nasze ostatnie wspólne chwile.

Jak się pożegnaliśmy? Serdecznie. I z ciężkim sercem, bo żegnać wcale się nie chcieliśmy. Spędziliśmy razem cudowny tydzień, który pokazał, że mamy ze sobą więcej wspólnego niż nam się wydawało. Nie tylko w tańcach, obyczajach czy kuchni, ale po prostu w sercach. Śmiało można powiedzieć, że połączyła nas pasja – i to dzięki niej, mam nadzieję, jeszcze kiedyś się spotkamy.

Zapraszamy do obejrzenia wideo relacji z projektu.